Mało, kto wierzył w pokonanie Mercedesów podczas niedzielnego wyścigu o GP Kanady. Zwycięstwo kierowców ekipy z Brackley było już niemal pewne w połowie wyścigu, gdy zbudowali sobie oni dosyć sporą przewagę około 30 sekund. Nadzieja na ich pokonanie przyszła w końcówce wyścigu, gdy to zarówno Hamilton jak i Rosberg mieli poważne problemy z swoimi samochodami. Chwilę później Brytyjczyk wycofał się z wyścigu z powodu awarii tylnych hamulców, a w samochodzie Niemca awarii uległ napęd hybrydowy, który spowodował dużo mniejszą prędkość maksymalną osiąganą przez bolid Rosberga. Świetnie całą sytuację wykorzystał właśnie pan obecny na zdjęciu, który z samej końcówce wyścigu wyprzedził Niemieckiego kierowcę Mercedesa i odniósł swoje pierwsze w karierze zwycięstwo.
Możemy teraz się zastanawiać czy Ricciardo odniósł zwycięstwo dzięki swojemu geniuszowi czy tylko sprzyjało mu szczęście. Trzeba przyznać, że gdyby nie usterki w samochodach Mercedesa to Australijczyk mógłby tylko pomarzyć o zwycięstwie, lecz nie należy kwestionować zwycięstwa. Gdyby nie dobry samochód i dobry kierowca to nie słyszelibyśmy hymnu Australii na podium kanadyjskiego Grand Prix.
Głośna dyskusja nawiązała się w kwestii kolizji na ostatnim okrążeniu wyścigu pomiędzy Felipe Massą a Sergio Perezem. Zdaniem sędziów zawinił tutaj kierowca Force India i to on został ukarany karnymi pięcioma pozycjami na starcie GP Austrii. Trudno się tutaj z sędziami nie zgodzić - Perez zmienił tor jazdy, zjechał delikatnie na lewą stronę i zaczął wcześniej hamować - możliwe, że przez fakt, iż jego hamulce nie były w najlepszej kondycji. Jednak zauważyć też możemy, że Massa także zrobił ruch w prawą stronę i wtedy doszło do kolizji. Brazylijczyk na pewno nie spodziewał się takiego zachowania ze strony Meksykańskiego kolegi, stąd ta poważnie wyglądająca kraksa, która mogła wyeliminować z wyścigu także Sebastiana Vettela, jednak refleks Niemca uratował go od straty 15 punktów.
Genialny wręcz wyścig pojechał Jenson Button. Przyznam szczerze, że nie wiedziałem jak Brytyjczyk znalazł się na tak wysokiej czwartej pozycji po tym, jak startował z dziewiątego pola. To nie pierwszy wyścig, w którym Mistrz Świata z 2009 roku uzyskuje świetny wynik po uprzednich niepowodzeniach. Na myśli mam tutaj oczywiście GP Kanady z 2011 roku, kiedy to Button otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową za kolizję z Hamiltonem, przebił oponę, co najmniej 2 razy wizytował u swoich mechaników i znajdował się nawet na ostatniej pozycji a jednak na ostatnim okrążeniu wyścigu dzięki świetnej strategii zdołał wygrać cały wyścig, który łącznie trwał notabene ponad 4 godziny(z przerwą spowodowaną opadami deszczu).
Force India mimo odpadnięcia na ostatnim okrążeniu Pereza też może mieć duże powody do radości. Przez cały wyścig obaj kierowcy trzymali się w czołówce i gdyby nie ta kolizja to być może Perez zająłby może miejsce na podium, w najgorszym wypadku miałby piąte miejsce. Miejsce to przypadło jednak Hulkenbergowi, który zainkasował tym samym kolejne 10 punktów do swojego konta. Za nim na mecie znalazł się Fernando Alonso. Mówię o tych dwóch kierowcach nieprzypadkowo, gdyż oni wraz z Nico Rosbergiem są jedynymi kierowcami, którzy punktowali w każdym tegorocznym wyścigu. Dodatkowo Nico w każdym wyścigu stał na podium.
Wiele awarii i 8 niesklasyfikowanych kierowców - to urok GP Kanady. Tutaj głównie cierpiały jednostki napędowe oraz hamulce - to właśnie te elementy bolidów były najbardziej obciążone podczas niezwykle wymagającego wyścigu na torze imienia Gillesa Villeneuve. 22 czerwca o godzinie 14:00 ruszy wyścig o GP Austrii, który powraca do kalendarza Formuły 1 po 11 latach przerwy. Kiedyś A1 Ring, a obecnie Red Bull Ring będzie domowym wyścigiem dla zespołu Red Bull Racing. Ostatnim zwycięzcą GP Austrii był Michael Schumacher, który teraz walczy o zwycięstwo o swoje życie.
To chyba na tyle, jeśli chodzi o analizę tegorocznego wyścigu w Kanadzie. Macie jakieś swoje przemyślenia na temat minionego wyścigu? Chcielibyście, aby w analizach poruszać jakieś nowe wątki? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.