Zamów książkę „Bez ściemy. Moja niesamowita dekada w Formule 1” w przedsprzedaży na: https://bit.ly/f1fanklub-steiner2
Fragment książki:
Realizator transmisji przełączał
się z ujęć z helikoptera, który unosił się niemal bezpośrednio nad miejscem
wypadku, na obraz z kamery zlokalizowanej po drugiej stronie toru, dokładnie
naprzeciwko płonącego wraku. Uważnie wpatrywałem się w ekran w poszukiwaniu
jakichkolwiek oznak życia, ale niczego takiego nie dostrzegałem. Widziałem
tylko tylną część samochodu, zmasakrowaną barierę i wielkie płomienie. Zdjęcia
z powietrza były jeszcze bardziej przerażające, przód bolidu również na nich
był niewidoczny. Na miejscu zdarzenia pojawili się porządkowi z gaśnicami, ale
płomienie były zbyt duże, by dało się zauważyć ich wysiłki. Doświadczenie
motorsportowe podpowiadało mi, że jeśli Romain nie wychynie wkrótce z tego
piekła, moje pierwotne obawy okażą się słuszne. Nie wyobrażałem sobie, by
ktokolwiek mógł przeżyć coś takiego.
Dziwna cisza, o której pisałem
wcześniej w związku z brakiem kibiców na torze, była niczym w porównaniu z
grobową ciszą, jaka zapadła teraz. Samochody nadal jechały po torze, ale w
żółwim tempie, zmierzając do alei serwisowej. Nikt nie odezwał się nawet słowem.
Wszyscy wpatrywali się w ekrany i modlili o dobre wiadomości.
Siedziałem tam, gapiąc się w
monitor, gdy nagle mój mózg zaczął pracować. Natychmiast poprosiłem o ciszę
radiową. Wszystko, co zostałoby teraz powiedziane, poszłoby na cały świat. Dla
widzów i w szczególności dla rodziny Romaina lepiej było, żebyśmy milczeli.
Po mniej więcej pół minucie, choć
wydawało mi się, że trwało to z godzinę, zobaczyłem po drugiej stronie bariery
jakiś ruch. Płomienie nadal były wysokie, ale po kilku sekundach dostrzegłem
Romaina.
– To on! Wyszedł! – powiedział
Ayao.
Romain opuścił wrak, ale nadal
znajdował się w płomieniach, ciągle po drugiej stronie bariery. Ktoś z zespołu
medycznego skierował bezpośrednio na niego strumień gaśnicy, a inny z medyków
pomógł mu przejść przez barierę. To był niesamowity akt odwagi, ci faceci to
prawdziwi bohaterowie.
Pewności nie miałem, ale
wyglądało na to, że Romainowi nic poważnego się nie stało, więc natychmiast
pomyślałem o jego rodzinie. Nie miałem pojęcia, czy oglądają wyścig, ale
musieliśmy jak najszybciej ich powiadomić, że wyszedł z tego wraku. Gdy tylko
wieści do nich dotarły, skontaktowaliśmy się z Jeanem Todtem, przyjacielem
Romaina, a potem zaczęliśmy informować świat.
Gdy już stwierdziłem, że
wiadomość poszła dalej, zacząłem się dowiadywać, jaki jest faktyczny stan
Romaina. Jeden z członków zespołu medycznego mówił, że Romain koniecznie chciał
na własnych nogach iść do karetki, żeby pokazać, że nic mu się nie stało. Potem
został przetransportowany do najbliższego szpitala. Jego obrażenia nie
zagrażały życiu. Tak naprawdę skarżył się tylko na poparzenia dłoni.
Wieczorem pojechałem do Romaina do szpitala. Nie przyniosłem kwiatów ani owoców, nie płakałem u jego wezgłowia, tylko siedziałem tam, śmiałem się do rozpuku i nazwałem go jebanym idiotą. Ktoś się spodziewał czegoś innego? Biorąc pod uwagę sytuację, humor Romainowi dopisywał, nawet pomimo mojej obecności. Z pewnością czekała go przerwa od wyścigów, ale poparzenia dłoni nie były poważne.
Tamtego dnia życie uratowały mu dwie rzeczy: halo, które osłoniło go od uderzenia, gdy przednia część samochodu przebiła się przez barierę, oraz ognioodporny kombinezon, który w oczywisty sposób chronił go w buchających płomieniach. Ten konkretny model został dopiero co wprowadzony do użytku i zwiększał ochronę o 20 procent. Najważniejszą rolę w tym wypadku odegrało jednak halo, ponieważ bez niego Romain zginąłby na miejscu. Gdy pojawiły się propozycje zastosowania tego rozwiązania, Romain – podobnie jak ja i wielu innych – należał do grona jego przeciwników. Teraz dostaliśmy niezbity dowód, że się myliliśmy oraz że Jean Todt i FIA podjęli słuszną decyzję.
Przypominamy, że razem z
książką Steinera możecie zamówić w ciemno kolejną nowość dla fanów F1 od
Wydawnictwa SQN -> https://bit.ly/f1fanklub-steiner2
Tylko zamawiając w ciemno, możecie liczyć na rabat 45%. Po 29 października i ogłoszeniu, jaki tytuł będzie kolejną premierą, cena wzrośnie.
Książkę polecają:
Günther Steiner wrzuca jeszcze
wyższy bieg i ze swojej bezkompromisowej perspektywy opisuje karierę w zespole
Haas. Od pomysłu, poprzez zawarcie kluczowych sojuszy, historyczny debiut,
sukcesy (trochę) i porażki (wiele), aż po rozstanie z ekipą, którą tak naprawdę
stworzył właśnie on.
Mikołaj Sokół
Nowa książka Günthera Steinera
jest podróżą przez całą jego karierę w Formule 1. Nieprawdopodobne zakulisowe
historie, okraszone ostrym językiem, kolejny raz dają nam unikatowe spojrzenie
na świat F1.
Bartosz Budnik, Viaplay/Parc Fermé
Günther Steiner to szef, którego
nigdy nie chciałbyś poznać, a który finalnie stałby się twoim ulubionym
przełożonym. Uważajcie, bo za chwilę opuścicie wizjer i zaczniecie przejazd w
tempie samochodu Formuły 1.
Filip Kapica
Günther Steiner powraca i
szczerze opowiada swoją historię, mówiąc o rzeczach, o których wcześniej nie
mógł. WYZWOLENIE. To chyba dobre określenie na podsumowanie działalności i
pobytu Günthera w F1, a zwłaszcza w Haasie.
Roksana Ćwik, ŚwiatWyścigów.pl